poniedziałek, 21 grudnia 2015

Kings of Convenience - "Riot on an Empty Street"

Letnie popołudnie w ogrodzie. Temperatura w sam raz, żaden upał. Rozciągamy się pod drzewem. Zimna lemoniada w szklance obok intensywnie miętą pachnie. Wysoka, dawno nieprzycinana trawa łaskocze w stopy. Leniwie płyną minuty, tak leniwie jak obłoki na niebie, leniwie jak zielone liście gruszy nad głową. Jeszcze tylko truskawki w misce obok. I odtwarzacz z....



Kings of Convenience nie jest nowym odkryciem. Zajmują zaszczytne miejsce (wśród dziesiątek innych wykonawców) na mojej top liście. Ale przypadkiem wpadłam na ich płytę dziś na półce i postanowiłam podzielić się. Norweski duet ma niesamowity talent do zamykania tych wspaniałych letnich miesięcy na płytach. Zarówno tych długich dni niezachodzącego słońca, jak i wietrznych i deszczowych. Pachnących lemoniadą, słońcem, jeziorem i zabawą z przyjaciółmi. Zabawne, bo ta nagle zimna, odległa i ciemna Norwegia, staje się niesamowicie ciepła, bliska i nieuchwytna w swojej delikatności.




Akustyczne albumy Norwegów stanowią idealne połączenie żywych, wesołych piosenek z przezabawnym tekstem, z tymi wolniejszymi, troszkę może smętnymi, ale równie pięknymi utworami. Dobrze się słucha w ciemne zimowe dni, przy ciasteczkach, kocyku i herbacie. Ale no oczywiście też w te letnie pełne słońca, ciepła i zieleni za oknem. Polecam wszystkim serdecznie.


piątek, 4 grudnia 2015

Stacey Kent - Tenderly (i nie tylko)

Taak, trochę mnie tu nie było. Trochę za dużo na głowie, ale teraz już mam nadzieję zaglądać tu więcej.

Ale do rzeczy. Właśnie ukazała się nowa płyta amerkańskiej wokalistki jazzowej Stacey Kent - Tenderly, co daje doskonałą okazję do porozpływania się nad jej postacią.



Tak, załączony link jest z vevo, co trochę się kłóci z założeniami o niehołdowaniu wytwórniom itd,, jednakże przy takim materiale po prostu nie wolno z takich powodów kręcić nosem. Zresztą, niby wytwórniana, a dziś nie udało mi się kupić tej płyty w niemałym EMPiKu (jak również nie zdołałem odnaleźć pustego miejsca po wyprzedanych kopiach).


Nie bardzo wiem, jak mógłbym przekoywać do tej muzyki. Przy zachowaniu choćby minimum wrażliwości trudno nie dostrzec ile treści Stacey Kent przenosi swoim delikatnym, a jednak jakże dynamicznym i ekspresyjnym głosem. Widziałem już wiele osób, które, choć nie były miłośnikami jazzu, zakochiwali się w tych piosenkach.

Dlatego zamiast przesładzać więcej (wybaczcie, inaczej po prostu nie umiem), wybieram kilka piosenek, które w mojej opinii powinny niezawodnie Was uwieść.



Tym którzy wytrwali i chcą więcej polecam koncert w studiu im. Agnieszki Osieckiej z czwartku, oraz wypatrywanie kolejnych koncertów (dzisiejszy w był po prostu niesamowity). Stacey wspominała dziś na scenie w Palladium, że jest szansa na spotkanie z nią w Polsce już w przyszłym roku.

poniedziałek, 9 listopada 2015

Naxatras - Naxatras

Poniedziałkowy poranek. Miasto budzi się do życia. 8 rano jeszcze nie do końca jasno sie zrobiło. Światła migają. Zaspani ludzie energetycznie przemykają między budynkami, skuleni przed jesiennym wiatrem. Migają światła kierunkowskazów. Miga zielone dla pieszych. Przejeżdża kolejne metro. Ludzi jak mrówek. Za godzinę zrobi się luźniej.
Wieczorem wkraczamy my. Świeży dziarskim krokiem pokonujemy deszczowe ulice, na których tańczą światła sygnalizacji. Niecierpliwi, czekamy na kolejkę. Byle by się ruszać. Przemieszczać. Wiecznie gdzieś gnać. Bo to wyłącza złe myśli. Zatapiamy się w migającym za oknem miejskim świecie. Uciekających cieniach drzew i budynków. Zapominamy na chwilę o problemach i wielkich niewiadomych świata młodości.



Taka jest ta płyta. Odrywa na chwilę od rzeczywistości. Zabiera w dalekie zakątki naszych myśli. Naxatras - album selftitled greckiego zespołu psychodelic rock. Płyta świeżutka - tegoroczna, ale nagrana analogowo. Polecam wszystkim fanom oldschoolowej psychodeli, a fani muzyki progressywnej myślę też znajdą coś dla siebie.


+ Tak, owszem wielki powrót :)